Święta jeszcze daleko, a nasze polskie Yulin już trwa. Karpie tradycyjnie duszą się w zbiornikach z zbyt małą ilością wody. Starsza Pani, którą zabrałam na zakupy chce kupić w Tesco żywe karpie. – Nie można, nie mamy w co zabrać – tłumaczę. – Będą się dusić. „ – Nic się im nie stanie” – odpowiada 90 letnia kobieta. „- W domu się z nimi rozprawię, zabijałam świniaki, to z karpiami dam radę…” . Pytam sprzedawców, czy może im ktoś skrócić życie, by się nie męczyły. – Jest tu taki co zabija, ale go dzisiaj nie ma. – usłyszałam. Młody mężczyzna, który odławiał karpie nie chce zabijać. Uczył się na rzeźnika, ale zabijać nie chce, dlatego jest sprzedawcą. Karpi mu żal, ale „rybka taka smaczna”.
Przewożenie ryb bez wody jest niezgodne z prawem, ale jak wytłumaczyć to 90 letniej kobiecie, która uparła się tradycyjnie, samodzielnie ukatrupić karpie. Pędziłam z nieszczęsnymi istotami do domu starszej pani, by jak najszybciej je wrzucić do wody. Ryby dusiły się w „specjalnym worku”, a na bocznym siedzeniu kłopoty z oddychaniem miała moja pasażerka. Ma stałe migotanie przedsionków i stymulator przy sercu. Czy to przypadek z tym brakiem oddechu akurat w tym momencie? – „Nie trzeba, nic im się nie stanie, załatwię się z nimi, kiedy tylko dojdę do siebie” – protestowała kobieta, kiedy śpiesząc się przygotowywałam wodę dla umęczonych stworzeń.
Zabrałam starszą panią na zakupy, bo chciałam dobrze, a wyszło „tradycyjnie” po katolicku.
Przecież nie musi tak być. W święta może być smacznie i bez cierpienia. Dzisiaj zrobiłam pyszną zupę „rybną” bez ryb, w niektórych rejonach Polski zwaną uchą. Ugotowałam w wodzie z nierafinowanym olejem kokosowym, który nadaje zupie specyficznego smaku, pokrojone w kosteczki marchew, seler, pieczarki w plastrach, z przepołowioną cebulą wraz z łupiną, dwoma ząbkami czosnku, suszonymi, mielonymi warzywami, 1 liściem laurowym i zielem angielskim( dwie kuleczki). Osobno na patelni podsmażyłam lekko doprawione sosem sojowym i suszonymi mielonymi warzywami, pokrojone w kostkę aksamitne tofu i wrzuciłam je do rosołu by imitowały rybę, a cebulę z łupiną wyjęłam.
Rybnego smaku dodał sos rybny – nierybny. Do małego garnuszka z wodą wrzuciłam płat sushi nori, trochę soli i dodałam sosu sojowego( może też być przyp. Maggi). Pogotowałam trochę i odcedziłam glony. Tym sosem doprawiłam zupę. Sosu dodajemy stopniowo, im więcej go dodamy, tym rybny smak jest bardziej intensywny. Dodałam jeszcze przyprawy do ryb, pieprzu białego, czarnego, ostrej papryki i na koniec wrzuciłam zielonej pietruchy i wlałam nieco oleju lnianego. Olej kokosowy nierafinowany + lniany, to świetne połączenie tłuszczy do zupy rybnej nierybnej. Taka zupa jest przepyszna, w niczym nie gorsza, niż ta niby z ryb , którą często kiedyś jadałam w restauracji.
Takim sosem rybnym – nierybnym można okrasić np. kotleciki z kalafiora i uzyskamy delikatne klopsiki niby rybne, które możemy zrobić w sosie greckim. W smaku rybnym jeszcze nie robiłam, ale przepis na kotlety z kalafiora znajdziesz tutaj: https://lucyostrachu.pl/2017/07/delikatne-klopsiki-z-kalafiora/
Wystarczy tylko dodać sosu nierybnego, lub składniki ugotować z dodatkiem tegoż sosu z glonów.