Moje małe państewko, moje prawo.

Dzisiaj zapukał do moich drzwi pewien młody mężczyzna i zapytał, czy nie udostępniłabym mu należącej do mnie łąki, spuścizny po rodzicach pod uprawę, że ta niepotrzebnie leży odłogiem, że dziczeje. W pierwszej chwili byłam skłonna się zgodzić, bo niestety nie od razu myślałam „po swojemu”, albo też moja własna myśl błąkała się gdzieś z tyłu, za  utartym schematem, że nieuprawianie łąki to zaniedbanie,  czyste marnotrawstwo itd.  Otrzeźwiła mnie odpowiedź chłopaka na moje pytanie – po co mu ta łąka, po której właśnie spacerowaliśmy. Mój rozmówca opowiedział mi o swoich ambitnych planach, że zbiera łąki, pola, że ma już dziesiątki hektarów, dochodzi do setki, będzie hodował świnie i krowy na wielką skalę, bo tylko w dużych liczbach ten interes się opłaca.

Tutaj już moje pytania posypały się lawinowo:

– „Ma pan świadomość czym jest hodowla na wielka skalę, czym jest w ogóle hodowla zwierząt? One idą na rzeź. Jak wygląda rzeź na wielka skalę też pan wie?” 

– „Będę produkował głównie mleko.

– „Mleko, to też rzeź.”

– „U mnie krowy mają dobrze, to w innych hodowlach dwie laktacje, dwa wycielenia i do rzeźni, u mnie maja 9 -10 laktacji”

„Co to znaczy dobrze? Dobro zwierząt mierzy pan ilością corocznych wycieleń i laktacji? Wie pan jak długo naturalnie mogłaby żyć krowa niemęczona  przez pana? Nie wie pan? Cielęta też mają dobrze? Te, oderwane od matki, które idą na hak, często odzierane żywcem ze skóry, bo w wielkiej skali nikt nie ma czasu sprawdzić, czy są ogłuszone, też mają dobrze?”

– Tak cielęta są takie słodkie, ale to już nie u mnie, ja ich nie zabijam, zapewniam panią, że u mnie zwierzęta mają się bardzo  dobrze.

– „Ja zapewniam pana, że nie mają się bardzo dobrze, a nawet dobrze, bo wiem, jak mogą mieć i czym jest jakakolwiek hodowla. Dlaczego właśnie to? Dlaczego zwierzęta?”
– „Muszę zarabiać pieniądze. Unia tego ode mnie wymaga?”

„Unia wymaga by zarabiał pan pieniądze? Nie proszę pana, to nie unia tego wymaga. Zastanawiał się pan kiedyś, kto i co tak naprawdę wymaga, by zarabiał pan pieniądze? Ma pan żonę, dziewczynę?”

-„Nie mam czasu. Po to skończyłem studia rolnicze, by zarabiać pieniądze, muszę się spieszyć póki bracia są jeszcze w domu, pomogą. Tata też się cieszy, że chłopaki chcą…”

-„Tak myślałam, że jest jakiś tata ze swymi oczekiwaniami, a syn wierzy, że jasne oczekiwania ojca, to jego własne marzenia. Mam taką prośbę do pana, czy może pan kiedyś położyć rękę na swym sercu i zapytać siebie, czy to zarabianie, to wyłącznie pana marzenie wypływające z serca. „– tutaj chłopak nieco zmieszał się i nic nie odpowiedział.

– Może pan powiedzieć, że jest pan z tym szczęśliwy, z tym zarabianiem na taka skalę i takim kosztem? 

– Jestem szczęśliwy, kiedy pracuję na swoim.

– To akurat rozumiem, ale czy muszą to być zwierzęta. Ludzie odchodzą od jedzenia mięsa. Człowiek zaopatrujący Lidl w ekologiczne warzywa, w krótkim czasie stał się milionerem. 

-„To jeszcze nie u nas, za mało popularne.”

-„Myli się pan. Niestety nie mogę zgodzić się, na takie wykorzystanie mojej łąki. To wbrew moim zasadom. Szczerze życzę panu szczęścia, ale nie wierzę, że znajdzie go pan w cudzej krzywdzie, więc do tego wielkiego interesu mojej maleńkiej cegiełki nie przyłożę.”

-„Ale ta łąka koszona  będzie lepiej wyglądać”.

– „Lepiej wyglądać? Z jakiej, z czyjej perspektywy? Może tych dzikich ptaków, żab…?”

Przypadków nie ma, więc moje spotkanie z tym młodym człowiekiem nie było przypadkowe. Co to spotkanie dało jemu? Nie wiem. Ja, kolejny raz mogłam pokazać, że u mnie, w moim „państewku” i sercu – zwierzęta mają azyl.