Ten duży kotlet sojowy ( jakieś 10 na 15 cm po ugotowaniu) ma dobrą strukturę, nie rozpada się, jest soczysty i smaczny po przygotowaniu, a smakuje tym, czym go doprawimy. Takie mięso – podobne produkty dobrze się sprawdzają, kiedy „musimy” – chcemy ugościć mięsożercę.
Przygotowałam go dzisiaj z ziemniakami puree i bigosikiem z warzyw, które miałam w lodówce. Jak wszystkie suche kotlety sojowe ugotowałam steak w wodzie z dodatkiem oleju i suszonych warzyw (opcjonalnie kostka rosołowa warzywna). Dla podniesienia smaku i koloru, zrobiłam marynatę podobną, jaką zastosowałam w przypadku „kaczki” po wegańsku https://lucyostrachu.pl/2016/12/danie-niech-kaczka-sobie-zyje/, tyle, że użyłam mniej śliwek i kakao. Dwie suszone śliwki i odrobinę kakao – 1/2 łyżeczki zmiksowałam z małą ilością wody i przesmarowałam tak przygotowane, doprawione solą i dość ostro pieprzem steaki. Zostawiłam je na chwilę, po czym zarumieniłam na patelni, na końcu dodając wcześniej usmażoną cebulkę.
Bigosik, to wszystko, co znalazłam w lodówce: marchew seler, cebula, kapusta pekińska, papryka…., pokrojone, przesmażone i duszone w garnku, doprawione pomidorem, ziołami… .