Danie – „Niech kaczka sobie żyje”

Moje dzisiejsze, nie wymagające wiele pracy , wykwintne, sylwestrowe”żarło”  nazwałabym – „Niech kaczka sobie żyje”. Wielu z nas kiedyś próbowało, albo przynajmniej słyszało o potrawie  – kaczka z jabłkami”, dzisiaj zaimprowizowałam coś w tym stylu  i wyszło znakomicie.

20161231_171142-1 20161231_172027

Kiedyś próbowałam tej potrawy w wersji z mięsem, z kaczki,  uznałam ją za smaczną, ale  z powodu poczucia winy i niemile natarczywego oddziaływania mojej wyobraźni, nie mogłam jej jeść. Dzisiaj w wersji wegańskiej –   tym „cudem” , które absolutnie nadaje się dla mięsożernych gości – wręcz się opchałam. Za mięso posłużyły suche kotlety sojowe, tutaj w Niemczech mają je , jako medaliony.

Ugotowałam  medaliony w wodzie z kostką rosołową warzywną ( 5 – 10 min, potem je odstawiłam, żeby doszły). Marynatę, o charakterystycznym smaku stanowiły: 5 – 6 suszonych śliwek, pól łyżeczki kakao, sos sojowy, pieprz, trochę oleju, majeranek, suszone, mielone warzywa. Ok. 30 ml. sosu sojowego zmiksowałam blenderem ze śliwkami i kakao, na końcu dodałam pieprz i majeranek, suszone, mielone warzywa. Odcedzone kotlety dokładnie wymieszałam z marynatą i odstawiłam na godzinę.

Udało mi się kupić na targu od gospodarza, cudownie nadające się na przetwory,  jabłka – szare renety. 3 duże jabłka pokroiłam na ósemki ( ze skórkami), najpierw wymieszałam w oleju ( by zatrzymały sok),  później posoliłam, obsypałam majerankiem i wyłożyłam na szklane żaroodporne naczynie.

Osobno przesmażyłam dwie pokrojone i posolone cebulki.  Jabłka wstawiłam do piekarnika – ok. 180 stopni, na chwilę przed smażeniem kotletów ( medalionów). Zamarynowane kotlety, dosalając do smaku,  usmażyłam na rozgrzanej oliwie, rumieniąc  z obu stron – śliwka pysznie się skarmelizowała, na końcu wymieszałam je z przesmażoną cebulką.

20161231_194345

Całość zjadłam ze sałatką na bazie selera, w łagodnej wersji ( z mniejszą ilością ogórków).  https://lucyostrachu.pl/2016/09/pyszna-salatka-z-selera-ze-skutkiem-ubocznym-w-postaci-rosolu/