Zatrzymałam się dzisiaj przy dwóch autostopowiczach, trzymających tablicę informującą, że potrzebują dostać się do Kościerzyny\y. Być może woleliby „lepsza okazję” – w sensie wygody, niż mój ciasny samochodzik, ale, że dość długo już stali przy ruchliwej szosie bez rezultatu „musieli” być zadowoleni z tego, co im się trafiło. Panowie studenci wymyślili sobie ten rodzaj wakacji, czyli wędrówkę autostopem po Polsce w nadziei na spotkanie ciekawych ludzi, w ciekawych miejscach.
Kiedy rozmowa z moimi pasażerami zeszła na temat kiszenia ogórków, …….zaraz potem pszczół, pasiek……i przy okazji tego co ja jem, czy też nie jem…..jeden z panów zauważył, że znowu natknął się na coś – kogoś „ciekawego”, bo do tej pory o weganizmie miał, czy też rozważał opinię innych, że „…..ta ekstremalna „dieta” to wypaczenie i to pod czyimś wpływem.” Co prawda obaj panowie mają świadomość tego co się dzieje w przemysłowych hodowlach, czy rzeźniach – świnie gotowane żywcem…….ale ta wiedza doprowadziła ich jedynie do wniosku, że najlepszą formą uboju, jest tradycyjny wiejski sposób – obuchem w łeb i podcięcie tętnicy.
Niestety dla mnie kolejny już raz bardzo nieciekawym i smutnym było „odkrycie”, że tyle… – większość młodych, wykształconych, zdawałoby się inteligentnych ludzi jest tak bardzo nieświadomych krzywdy, jaka dzieje się zwierzętom.
Studenci dowiedzieli się ode mnie , że mój weganizm jest wynikiem mojego świadomego rozwoju osobistego., że nie jestem pod niczyim wpływem, że jestem niestety samotnym wilkiem na „tej drodze trochę pod wiatr i pod górkę”, że wypaczyła mnie krzywda zwierząt, jaką obserwowałam już od wczesnego dzieciństwa. Wypaczyło mnie piękno literatury klasycznej…., wypaczyli mnie: L. Tołstoj, F. Dostojewski, E. Orzeszkowa, J. I. Kraszewski, E. Zola, N. Gogol………………………. . Wypaczyła mnie miłość do zwierząt, ludzi…….., miłość do świata.
Panowie wysiedli w Kościerzynie i udali się do muzeum kolejnictwa, a ja wróciłam do domu by przygotować szybki obiad, bo od rana jadłam tylko banany. Na dzisiaj zaplanowałam wegański żurek bezglutenowy. Zakwas z mąki z ciecierzycy na kefirze z grzybka tybetańskiego przygotowałam już przedwczoraj. Jako starter do takiego zakwasu można też użyć soku z kiszonych ogórków, ale wtedy mąkę kwasimy dłużej. Ok. pół szklanki mąki z ciecierzycy ( na ok. 2, 5 litra zupy) zalałam kefirem z grzybka ( https://lucyostrachu.pl/2016/12/eliksir-zycia-grzybek-kefirowy-zwany-tybetanskim/ )wymieszanym z wodą i pozostawiłam w temp. pokojowej. Jeśli lubimy kwaśny żur, mąkę kwasimy dłużej, jeśli gęsty, mąki dajemy więcej.
Dzisiaj zakwas ten zmiksowałam z 2 – 3 ząbkami czosnku i odstawiłam. Tymczasem pokroiłam w kostkę, 2 – 3 cebule, dwie marchwie, pół selera, kilka ziemniaków i wszystko to przesmażyłam na patelni, po czym przerzuciłam do garnka, zalałam wodą i ugotowałam. Kiedy warzywa zmiękły wlałam zakwas z czosnkiem i mieszając zagotowałam jeszcze raz. Jako „kiełbaska wędzona” posłużyły mi ugotowane i pokrojone kotlety sojowe, później przesmażone z mieloną wędzona papryką. Dorzuciłam tez trochę pokrojonego tofu do smażących się pokrojonych kotletów sojowych. Całość przyprawiłam, solą pieprzem, warzywkiem( zmiel. suszone warzywa), majerankiem, bazylią, koperkiem – koniecznie, pietruszką, śmietana sojową.
Do żurku była cukinia w cieście. Ciasto, to trochę kefiru, wody, śmietany sojowej i mieszanka mąk bezglutenowych do wypieku chleba. Proporcje tak dobrane by powstało dość gęste ciasto naleśnikowe, które doprawiam warzywkiem( mielonymi, suszonymi warzywami).
Skośnie cięte (by były większe) plastry cukinii sole i pieprzę. Dla łatwiejszego przygotowania znowu użyłam maki z ciecierzycy. By ciasto lepiej kleiło się do mokrych plastrów cukinii, najpierw uwalałam je w mące z ciecierzycy, potem zamoczyłam w cieście i jeszcze raz leciutko przyłożyłam je obiema stronami do maki z ciecierzycy, by nie przywierały na patelni. W taki sam sposób usmażyłam też kwiaty z cukinii, te, które nie dają owoców. Kwiaty z cukinii w cieście są bardzo smaczne.