Weganizm i przeznaczenie.

W dyskusjach między nami,  weganami, a zażartymi „miłośnikami” mięsa,  właściwie zawsze wyłania się mur nie do przebicia, jakaś pancerna, dobrze wytłumiona szyba, bo widzimy siebie, ale nie słyszymy, czy też nie chcemy słyszeć. „Nadajemy na innych falach”,  jakby z innego wymiaru. To ostatnie określenie wydaje się uzasadniać, czy też w pewnym stopniu, usprawiedliwiać ten brak porozumienia. Te rozmowy jednak, nie do końca należy uznać za bezsensowne, bo jednak w takim, czy innym zakresie,  skłaniają obie „strony” do myślenia. Sądzę, że nam, którzy nie zawsze byliśmy weganami,  łatwiej jest zrozumieć tę „drugą stronę”, bo też „tam – po tej stronie” byliśmy. Jedliśmy mięso i piliśmy mleko, zanim konsekwentnie  rezygnując z produktów pochodzenia zwierzęcego, w myśl teorii Pitagorasa,  że wszystko jest liczbą:  https://lucyostrachu.pl/2016/11/co-ma-byc-i-tak-bedzie/ ,  przeszliśmy do innego wymiaru.

Śmiem twierdzić, ze weganizm, jak wiele innych istotnych, elementów ludzkiego życia –  jest, albo też nie jest wpisany w przeznaczenie konkretnego człowieka. Już u zarania cywilizacji, sławni myśliciele, jak mniemam tytułem przeznaczenia,  dostrzegali zło w zabijaniu zwierząt, chociaż w tamtym czasie,  nie tyle chodziło o dobrostan zwierząt, co negatywny wpływ zabijania zwierząt i jedzenia mięsa,  na samego człowieka. Dopóki ludzie będą zabijali zwierzęta, będą zabijali siebie nawzajem – Pitagoras.

Chociaż trudno jest mi oderwać myśli o wszechobecnego cierpienia zwierząt, raczej staram się nie złorzeczyć,  ani na rzeźników,  hodowców zwierząt…..ani na jedzących mięso, bo musiałabym przeklinać własną rodzinę, to raz, dwa, analizując siebie i własne myślenie „z przed ” nie mam właściwie moralnego prawa tego robić.

Nie mam prawa potępiać, bo być może mnie było łatwiej. Do weganizmu prowadziło mnie samo życie, cykl zdarzeń. Już, jako dziecko byłam skazana na widok cierpienia zwierząt, co źle znosiłam ( https://lucyostrachu.pl/2016/07/najesc-sie-strachu/ ). Nie mam prawa potępiać, bo nie zawsze myślałam, jak dzisiaj.  Kiedy mój ojciec sprzedawał krowę, bo nie mógł już się nią zajmować, wszyscy byliśmy przygnębieni, ale krowa została sprzedana,  gdyż nikomu nie przyszło, do głowy, żeby ją mimo wszystko zatrzymać, na zasłużoną emeryturę.  Nikomu nie przyszło do głowy, bo byliśmy „w tamtym myśleniu”, w innym wymiarze. Dzisiaj postąpiłabym zupełnie inaczej.

Kiedy obejrzany film z rzeźni wstrząsnął mną na tyle, że zadecydowałam,  iż nie ruszę już niczego, co pochodzi od zwierząt, właściwie już byłam weganką. Od trzech miesięcy jadłam wyłącznie surowe warzywa i owoce z powodów zdrowotnych. W myśl tego, że jesteśmy tym, co jemy, sądzę, że automatycznie „przeniosłam się w inny wymiar”, dlatego film z rzeźni przy okazji dyskusji o uboju rytualnym, zrobił na mnie tak ogromne wrażenie. Dlatego uważam, że udostępnianie tych filmów i nieustanne przekonywanie do weganizmu ma sens, choć wielu sądzi inaczej. Zawsze jest szansa, że ktoś jeszcze się obudzi.