Na dzień dzisiejszy do końca nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Jedno wiem na pewno – nie przynoszą mi radości, a raczej smutek, bo niby świętuje się zmartwychwstanie, a przy tym tyle zabija. Że też to ludzkie świętowanie musi nieść za sobą tyle cierpienia. Czy musi tak być ? Czy np. – tak, czy owak – ciężkostrawny bigos musi zawierać mięso, by był smaczny? Oczywiście, że nie. Zapomniałam już, czy bigos to tradycyjna potrawa wielkanocna, czy też wcale nie, ale przyrządziłam go bo w mojej piwnicy zauważyłam dwa słoiki, już ugotowanej kiszonej kapusty, której wcześniej za dużo do czegoś tam przygotowałam. Ugotowałam więc kilka – lub – naście, jak kto woli, kotletów sojowych w wodzie, z warzywkiem i odstawiłam na chwilę, by „doszły”, to one całkiem godnie w smaku (kiedy już przeszły wszystkimi produktami ) zastąpiły, powszechnie uznawane za niezastąpione – mięso. Dalej przesmażyłam kilka pokrojonych cebul, dwa ząbki czosnku, kilka suszonych pomidorów, kilka, lub – kilkanaście, znowu, jak kto woli, suszonych śliwek, garść suszonych grzybów i osobno zarumieniłam na skwarki ok. 20 dag pieczarek. . Część kapusty także przesmażyłam z cebulą i innymi składnikami, co później całości nadało lepszy smak. Wszystkie składniki wrzuciłam do garnka, dodałam jeszcze dość mocno przesmażoną, pokrojoną w paski, imitację mięsa – kotlety sojowe, jeszcze „dorzuciłam” do smaku – przecier pomidorowy, pieprz, odrobinę kminku, a sporo papryki wędzonej. Na koniec podkreśliłam nieco smak pokrojonym świeżym pomidorem. EFEKT , OCZYWIŚCIE – „PYCHA” i jak przystało na bigos – produkt niezwykle CIĘŻKOSTRAWNY. Liścia laurowego unikam, dominuje i zabija inne smaki.
Babciu – czy ten klops jest z mięsa? – zapytał mnie wczoraj, mój pięcioletni wnuk. Do końca nie wiem, dobrze, czy źle zrobiłam, ale skłamałam, że tak, z mięsa, po czym mój ukochany wnusio z apetytem „wsunął” dwa kotlety z ciecierzycy.
Kotletów z ciecierzycy wyszło mi nieco za dużo, prawie, jak dla wojska, ale są smaczne, więc na pewno się nie zmarnują, ostatecznie „wciągnie” je ten – nie mój pies, ale za to pies – weganin, za moim działaniem.
Ciecierzycę namoczyłam na noc, ugotowałam na wolnym ogniu, zmieliłam blenderem i dodałam do niej przesmażone: pokrojoną cebulę, paprykę, potarte na tarce (duże oczka), marchew i seler, pieczarki , reszta ziemniaków z obiadu (po przesmażeniu zmielone blenderem), pokrojone suszone pomidory, pieczarki, odrobinę nieaktywnych płatków drożdżowych(niekoniecznie). Dodałam jeszcze trochę rozdrobnionych, przyprawionych wędzoną papryką i przesmażonych kotletów sojowych. Całość doprawiłam pieprzem, majerankiem i zagęściłam mieszanką mąk bezglutenowych do wypieku chleba. Uformowane kotlety otoczyłam w mące z ciecierzycy (z braku bułki tartej bezglutenowej) i usmażyłam w dość głębokim oleju. Sos powstał z ugotowanych w wodzie grzybów suszonych, z dodatkiem warzywka i usmażonych pieczarek z cebulą. Zagęściłam go mąką ziemniaczana i doprawiłam pieprzem i oregano, które bardzo pasuje do grzybów.
Sałatka na zdjęciu to moja ulubiona, delikatna sałatka z selera. Tym razem dałam nie za dużo ogórków kiszonych i konserwowych, za to mnóstwo selera i obowiązkowo trochę świeżego zielonego ogórka, co nadaje charakterystyczny, delikatny smak sałatce. https://lucyostrachu.pl/2016/09/pyszna-salatka-z-selera-ze-skutkiem-ubocznym-w-postaci-rosolu/
Może dla wielu niezbyt wystawne te moje święta ( pominęłam tutaj zielone sałaty i owoce, których zawsze jem sporo), ale to święta weganki – minimalistki.