Odrzucić produkty zwierzęce….., gluten…….? Nie jeść „Chleba naszego powszedniego…”? WIĘC CO POZOSTAJE? Konsekwentnie wykreśliłam z „życia”produkty zwierzęce, gluten i żeby jeszcze nie było zbyt łatwo, wszystko co za sprawą człowieka, zawiera, „wroga” ziemi i jej mieszańców, czyli tani w pozyskiwaniu, a niezdrowy dla nas olej palmowy, a zostaje mi jeszcze mnóstwo możliwości do wykorzystania w kwestii żywienia, które ” zdaje się nie krzywdzić innych”. Pomysłów mi nie brakuje. „Przerabiam”, na wyłącznie roślinne – stare przepisy, coś tam znajduję w internecie, starej książce kucharskiej…….. i przyrządzam to „po swojemu”. Na mieście jest niestety problem, brakuje mi prostych potraw w formie fast food – ów typu np. seler zapiekany, pieczarki w panierce, burgery wegańskie, bezglutenowe, nawet frytek na mieście nie jadam, bo wiem, że w tym samym tłuszczu, w którym się je smaży, odgrzewane jest tez mięso. Typowo wegańskich restauracji jest zdecydowanie za mało, a tym „normalnym”, serwującym w „pakiecie”, też dania wegańskie, nie wierzę, bo w jednej z takich „przyplątała” mi się krewetka na talerz.
Dzisiaj objadłam się stekami z kalafiora. Przerobiłam trochę przepis, który napotkałam na fb. Kalafior pokroiłam w plastry z „góry do dołu”. Najpierw „steki” te otoczyłam w oliwie. Zawsze o tym pamiętam, żeby warzywa „idące” do piekarnika zawsze najpierw otoczyć w oleju dopiero później przyprawić i na końcu posolić, po to, by nie traciły własnego soku. Tym razem doprawiłam danie „chińska przyprawą i solą. Z pokrojoną cebulą zrobiłam podobnie, najpierw olej, potem przyprawy i sól. tak przygotowaną cebulą obsypałam steki i wstawiłam je do rozgrzanego piekarnika, ok. 200 stopni, na około pół godziny ( do miękkości – sprawdzamy widelcem). W razie potrzeby można w trakcie pieczenia zmniejszyć temperaturę. Końcowy efekt – PYCHA.