Weganizm nie jest drogi. „Kiełbasa” wegańska.

Kilka plasterków „czegoś tam” na kanapkę w wersji wegańskiej kosztuje zawsze niemało. Jednak są to sztucznie windowane ceny, które nie odzwierciedlają wartości towaru. W cenie tych kilku plasterków, można w domu samemu narobić „kiełbasy” – aż do znudzenia.

20170102_163335 20170102_172457

Większość „wędlin” wegańskich zawiera gluten, bo jest na bazie seitanu, a ja go unikam , dlatego moje kiełbaski są z buraczków, tofu, wędzonego i świeżego, kotletów sojowych, ciecierzycy i cebulki, o zamiarze dodania suszonych pomidorów zapomniałam, ale i tak całość wyszła nieźle. Tak naprawdę można take kiełbaski zrobić prawie ze wszystkiego, tutaj pole do popisu jest dość szerokie. Według własnej fantazji można je tez doprawić.  Ważne jest tutaj  spoiwo. Ja używam do wszystkiego, zawsze tej samej mieszanki mąk bezglutenowych, do wypieku chleba. Tak więc zmiksowałam blenderem buraczki ( raczej ugotowane ), przesmażoną cebulkę,  ciecierzycę, część tofu świeżego i wędzonego, bo drugą część pokruszyłam. Kotlety sojowe, jak zwykle ugotowałam z kostką rosołową, odcedziłam, pokruszyłam, wymieszałam ze sosem sojowym i przesmażyłam na tłuszczu. Wszystkie składniki wymieszałam, . doprawiłam solą, pieprzem, wędzoną, suszoną papryką, zmielonym kminkiem, ostrą przyprawą meksykańską (tutaj też można improwizować) i dodałam mąki do uzyskania dość gęstej konsystencji. Z ” ciasta” zrobiłam wałeczki i zawinęłam je dokładnie i dość ciasno w folę do pakowania produktów spożywczych i  zawiązałam końce nitką, wcześniej je dociskając.

20170102_175219 20170102_183728

Tak przygotowane kiełbaski ugotowałam w garnku z wodą na bardzo „wolnym ogniu”, a właściwie parzyłam we wrzątku ok 20 – 30 min.

20170102_220041-2