Wbrew pozorom, ta opowieść nie ma charakteru cmentarnego, chociaż o cmentarz zahacza. No cóż niemal każda baśń zawiera jakąś tam – ciemność, to i ta też tę odrobinę czerni niech ma, by po prostu była z CZERWIENIĄ i bielą żywych kwiatów, którymi Lucy jak zwykle na święto zmarłych ozdobiła grób swoich rodziców . Zawsze lubiła to połączenie, ale od niedawna wie, że te trzy kolory połączone w kolejności czerń, biel i CZERWIEŃ są mającym ogromną moc, jednym ze symboli odradzającego się pierwiastka żeńskiego.
Kiedy kwiaty zmarzły, wyciągnęła je ze świerku i pomyślała, że później może doda tam coś sztucznego. Może….
W jakimś sklepie, chyba ogrodniczym wpadła jej w oko czerwona róża, która wystawała z kosza obok innych brzydkich, sztucznych kwiatów. Lucy nie bardzo lubi sztuczne kwiaty, ale ta róża z nieznanego jej wtedy powodu przyciągnęła jej uwagę. Może dlatego, że była całkiem nieźle wykonana? Nie było więcej takich róż, więc kupiła tę jedną jedyną z zamiarem zaniesienia jej na grób matki i ojca. Kiedy przybyła z różą do celu, okazało się że zawartość donicy ze świerkiem tak zamarzła, że róży nie udało się tam wcisnąć. Zabrała więc różę do samochodu.
– „Nie będę jeździł z różą’ – stwierdził jej syn i przyniósł różę do domu. W domu róża spoczęła na kredensie. Leżała tam, leżała… i coraz bardziej Lucy się podobała. W końcu spodobała jej się do tego stopnia, że nie chciała się już z nią rozstawać, . Niech sobie leży, pięknie tutaj wygląda – myślała.
– „Kiedy mi w końcu przyniesiesz tą różę, którą dla mnie kupiłaś?”- usłyszała swoją mamę we śnie w noc poprzedzającą sylwestra. Co ten sen może oznaczać? – pomyślała Lucy, bo od dość dawna poważnie podchodzi do snów, zwłaszcza takich snów.
Po obiedzie wzięła kąpiel, powiedzmy, że się „wystroiła” i uroczyście rozpoczęła sylwestra od zakupienia zniczy i wyjazdu z czerwoną różą na cmentarz . Różę umieściła na swoim miejscu i zapaliła znicze by wysłać światło swoim rodzicom. Światło wysłała jeszcze kilku innym członkom swojego rodu.
Co to jest? – zobaczyła coś wysoko przed sobą w oknie samochodu kiedy wracała już do domu. Kiedy otworzysz się na prawdę, szczerze zaglądasz w duszę, już wiesz, że nic nie dzieje się przypadkiem, nawet to, gdzie podąża twój wzrok. – Anioł? Zorza? Skąd zorza na takim niebie?
Pierwsza, lekka myśl, to ona przychodzi z duszy. Tak, różowo – złoty Anioł na ciemno granatowym tle rozpostarł skrzydła, jak ptak wbijający się w niebo.
Ostatni wieczór, przed kolejnym nowym rokiem zapewne nie tylko naszą bohaterkę skłonił do refleksji. Nie tylko ona zadawała pytania, ale ona dostała odpowiedź. W nocy miała kolejny sen, którego akcja w pierwszej części rozegrała się na wzgórzu, z którego wcześniej na jawie dostrzegła Anioła. Wysiadła ze samochodu i na poboczu skubała sałatę w CZERWONEJ wanience. Z przeciwnej strony nadjechał CZERWONY, błyszczący samochód. Jakaś stara furgonetka, ale w ognistych kolorach CZERWIENI. Z tegoż CZERWONEGO samochodu wysiadł piękny mężczyzna, znany aktor, czyli nikt, zwykła informacja, która przyszła przez CZERWONĄ różę od złotego Anioła z granatowego nieba.
– „Myślałeś, że mi się popsuł samochód?” – zapytała, a właściwie spokojnie stwierdziła, jak do kogoś znanego, bliskiego… . Mężczyzna przysiadł na siedzeniu otwartego samochodu i w milczeniu wziął CZERWONĄ wanienkę z jej rąk. Potem wstał i zapalił papierosa.
Później była scena w jakiejś niby knajpce, przy trójkątnym stoliku, a przy nim próbowały się wygodnie usadowić Lucy i jej dawna koleżanka z klasy o tym samym imieniu . Dalej druga Lucy znika, a przy stoliku siadają aktor i jakiś stary mężczyzna. Mężczyźni rozmawiali tylko ze sobą. Lucy popatrzyła na jednego z nich i w jednej chwili doznała uczucia, jakiego nigdy nie znała. To odczucie było niezwykle ciepłe, błogie, absolutnie neutralne i miało CZERWONY kolor. Już we śnie Lucy wiedziała, czym jest to uczucie, które w swej CZERWIENI trwało przez chwilę jeszcze po przebudzeniu.
Tak, to więź z poziomu serca i duszy – szepnęła dusza. Nie są w MIŁOŚCI – dwa puste kielichy wołające jeden do drugiego: – Nalej mi!!! – ciągnęła dalej dusza. – Miłość z poziomu duszy, to dwie nieustannie przelewające się czary w spotkaniu swego nadmiaru.
Sen był odpowiedzią na pytanie Lucy, co jest nie tak w jej związku. -„Dlaczego dwie Lucy?” pytała dalej. – Nie, jedna kobieta – dwie róże – stolik trójkąt -wielka siła – odparła dusza. – „A stary mężczyzna?” – MIŁOŚĆ nie wie co to jest starość.
Lucy niejeden raz słyszała, że jeśli nie kochamy siebie, jeśli nasz kielich jest pusty, to nie damy MIŁOŚCI nikomu, ani jej w pełni nie doświadczymy. Niby o tym wiedziała, ale tego nie czuła. Tej nocy, we śnie dane jej było przez chwilę poczuć, czego dotąd nie zaznała i już wiedziała, czym jest brak miłości do siebie, że to ciągle jątrząca się rana.
No tak, ale co dalej z tym chaosem, który nastąpił?- znowu pytała. Dalej – był kolejny sen, w którym obie z matką przyglądały się dzieciom wesoło niosącym pięknie zdobioną niby trumnę, o wyglądzie karety, bo ktoś sobie tego zażyczył. Podskakiwały przy tym, więc „trumna” raczej była pusta. -„Co to było?” – zapytała rano Lucy? Jak to co? Mnie pytasz? – odparła dusza. – Chciałaś zmiany? Grzebią stare, idzie nowe. – A chaos? – Kiedy umiera stare zawsze następuje chaos, by mogło zrodzić się nowe. Z bezmiaru chaosu wyłoniło się wszystko.
Tytułem miłości do siebie Lucy postanowiła kupić sobie dzisiaj CZERWONĄ, piękną różę, a wieczorem wyciągnąć małą Lusię z kołyski i mocno przytulić. Kiedy wchodziła po schodkach do kwiaciarni „przypadkiem” zerknęła na szyld, na którym widniał napis „Kwiaciarnia Róża”.
.