Takie transporty wyławiam wzrokiem niemal natychmiast. Wielkie tiry, trzy poziomy otworów – Co? Kogo mogą wieźć? Kiedy się nieco zbliżę, tę „oczywistość” czuje i mój nos. Bywa też na odwrót, najpierw, w miejscu i czasie, które nie wiadomo czemu zawsze dziwią, bo to przecież „normalna”codzienność, pojawia się ten, niestety znajomy, ostry zapach, później oczy odruchowo szukają jego przyczyny, a kiedy ją znajdują błyskawicznie uciekają, bo sercu trudno znieść ogromny, paraliżujący ból…. W czwartek, kolejny raz przesuwał się przede mną transport niewyobrażalnego cierpienia, pomnożonego, przez ilość nieszczęsnych istot, piętrowo powrzucanych do tej przemieszczającej się celi śmierci, opatrzonej „sławnym” nazwiskiem – SKIBA, które tylko potwierdzało dokąd i po co jadą, te tak bardzo podobne do nas w cierpieniu i odczuwaniu istoty.
Rośliny też czują. Ten absurdalny, żenujący argument, który ma usprawiedliwić jedzenie tak zwanego mięsa, często pojawia się nawet u ludzi mających się za wykształconych, światłych…. . Oczywiście rośliny wyposażone są w pewien sposób odczuwania w ramach prawa wszelkiego życia, ale przecież nikomu z nas nie potrzeba naukowych potwierdzeń, że odczucia zwierząt i roślin diametralnie się różnią i w żaden sposób nie można w tym względzie „tworzyć” porównań.
A przecież flaki mogą być też z boczniaka i nie musimy niczym „… twardzi tylko sercem, smętni biesiadnicy.” z wiersza Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, „…warzyć głów dzieci – zadziwionych cieląt” i „wypruwać wnętrzności, krzycząc: flaczki, flaczki,…”.
„Flaki” z boczniaka – prosty przepis.
Pół kilo boczniaka tniemy na paski, solimy i smażymy. Osobno trochę warzyw (ja z nimi przesadziłam, ale tak lubię, natomiast zbyt duża ich ilość dominuje smak boczniaka): najlepiej 1 niedużą marchewkę, trochę selera, cebulkę, ząbek czosnku, kroimy w drobną kostkę i podsmażamy na patelni z mielonymi suszonymi warzywami. Dalej zawartość patelni wrzucamy do garnka, zalewamy wodą + ziele angielskie i gotujemy. Kiedy warzywa zmiękną (ale nie za bardzo, ważne by się nie „rozciapkały”) dosypujemy boczniaki. i całość tylko zagotowujemy. Dalej doprawiamy : jeszcze mielonymi, suszonymi warzywami, sosem sojowym, imbirem, gałką muszkatołową, lubczykiem, koniecznie majerankiem i pieprzem. Ja wkrapiam jeszcze „magi” w płynie, ale w tym dużo chemii niestety. Bez „magi”, a z dobrym sosem sojowym – też równie smaczne.