Żyć, czy posiadać?

„Stworzyliśmy sobie potężną górę zbędnych potrzeb.  Kup sobie coś nowego z pogardą dla starego…..W ten właśnie sposób marnujemy sobie życie.” – kiedy coś kupujemy płacimy godzinami swojego życia. „Różnica między posiadaniem , a życiem jest taka, że życie jest jedyną rzeczą, której nie możesz  kupić….„.

Dokładnie wzorcowy przykład tego, co ma na myśli ten – chyba dobry człowiek, zauważyłam u pewnej rodziny. Piękne, wielkie mieszkanie, w pięknej starej kamienicy, w centrum pięknego wielkiego miasta. Ponad trzy metry mebli w górę, tak samo wysokie ściany z luster……, mieszkanie urządzone też pięknie, choć miejscami niefunkcjonalnie – w „kontekście”  utrudnionego sprzątania,  a tylko w idealnym stanie wygląda efektownie, więc zmuszona, do nieustannej pracy, bo na takie mieszkanie i na  wiele innych wymyślonych rzeczy, trzeba niestety  zarobić –  para małżeńska,  ciągle szuka kogoś, kto wyczyści setki metrów przeróżnych powierzchni i trudno dostępnych zakamarków najlepiej za pół – darmo. Półtorarocznym berbeciem, latoroślą tejże pary   „zajmuje” się płatna niania, która raczej z dzieckiem nie rozmawia, a czasami tylko do niego mówi . Szczególnie  ostentacyjnie i śmieszne to robi, kiedy  wie, że słyszy to ktoś, kogo mogłoby  ewentualnie obchodzić,  jak pracuje, inaczej niania mówi głównie do telefonu, lub zadręcza swą nadpobudliwą paplaniną każdą napotkaną osobę. No tak, ale była nauczycielka ma przecież referencje.  Dziecko przekazywane jest z rąk do rąk mechanicznie i nieważne, czy przy tym jest rozpłakane, czy  spokojne, bo dorośli w ferworze swych „ważnych” zajęć przyzwyczajają się do różnych nastrojów dziecka,  nie zagłębiając się w ich przyczyny i w konsekwencji dziecko niestety przyzwyczaja się z czasem  do tego, że jego emocje są bez znaczenia.

W ten weekend rodzice idą na „imprezę” –  niania ma nadgodziny, w przyszły para małżeńska urządza „coś” u siebie w domu. Gdzie w tym wszystkim są dzieci?????  ….., bo jest jeszcze jedno – kilkuletnie.

Ja natomiast cieszyłam się wczoraj małą „imprezką” przy rozgrzewającym, delikatnym rosole z selera, który uwielbiam. Dwa duże selery pokrojone  w centymetrowe plastry wrzuciłam do gara i zalałam wodą. Dodałam:  trochę marchewki dla koloru, oliwy z oliwek BIO , kostkę rosołową warzywna, można też zmielone suszone warzywa, na koniec zielonej pietruchy, bez której żaden rosół się obejść nie może. Rosół jest pyszny, rozgrzewa i dodaje energii. „Wrażliwcy” nie powinni go spożywać wieczorem, bo może nie dać spać, chyba, że o to właśnie chodzi. Pyszny , ugotowany osobno jędrny makaron bezglutenowy na bazie mąki jaglanej niestety przywiozłam z Niemiec.

Furę selera można wykorzystać na wiele sposobów, pokroić w sałatce, lub usmażyć, jako kotleciki. Najlepiej smakują plastry dobrze wystudzone, np. następnego dnia, wtedy lepiej się smażą i maja lepszy smak.

Tym razem zrobiłam je w „cieście”. Do ciasta – panierki użyłam  mleka kokosowego, startej cebuli, trochę wody, mąki bezglutenowej, dalej pieprz, Kucharek…. Namoczone w cieście plastry otoczyłam jeszcze w mące z ciecierzycy. Tak przygotowany seler jest niezwykle pyszny i delikatny. Pamiętajmy , że seler właśnie teraz jest najlepszy i należy ten fakt wykorzystać.

 Smacznego.