To się źle skończy.

– „To się źle skończy….” – te cztery „prorocze”słowa wypowiedziane dzisiaj  przez mojego syna do swojego małego synka wywołały u mnie spontaniczny, wewnętrzny sprzeciw, rodzaj buntu, bo od jakiegoś czasu mam coraz większą świadomość siły wypowiadanych przez nas słów i to już nie chodzi o to, że coraz częściej z różnych stron słyszę, że nasze słowa maja moc sprawczą, ale też prześledziłam w pamięci tragiczne  losy znanych mi czarnych owiec, a właściwie  kozłów ofiarnych, bo dla mnie to jedno i to samo,   w rodzinach, co za tym idzie – w szkołach i na końcu w społeczeństwie.

Te wszystkie czarne proroctwa wypowiadane przez rodziców w stosunku do dzieci niby w formie przestróg, albo często w złości, bo syn akurat nabroił, córka coś przeskrobała…. – przynieśli „wstyd”.  Czarnowidztwa, które się niestety ziściły, bo jakże mogło być inaczej, jeśli rozwijające się życie zamiast słów miłości od rodzicieli  słyszało tylko utyskiwania, jak to wszystko robi źle, za kim się wyrodziło….itd. Mechanizm tutaj jest bardzo prosty. Rodzice mniej lub bardziej świadomie popełniają jeden czy drugi błąd wychowawczy, bo nikt z nas nie ma doktoratu z rodzicielstwa, a szkoda, bo przydałaby się chociaż mała matura w tej jakże trudnej dziedzinie życia. Konsekwencje błędu ponosi jednak nie rodzic, a dziecko, bo zaczynają się często niekończące się kary, niestety też i cielesne, upokarzanie… . Te kary są tak częste, że delikatny organizm dziecka do nich się przyzwyczaja, uzależnia się od nich, bo taka jest nasza natura ludzka, że uzależniamy się od sytuacji w których zbyt długo trwamy. Uzależnione od kar dziecko już prowokuje następne kary, bo innej rzeczywistości nie zna. Znam przypadek dziecka, które postraszone kilka razy więzieniem zaczęło bawić się w więzienie, oswajać go, czynić go przyjaznym. Ustawiało w nim bankomaty, przemycało broń….wszystko w tym więzieniu musiało być lekkie i fajne.

Nie trzeba tu wyższej psychologii, żeby przewidzieć przyszłe losy nieszczęsnej istoty, jeśli coś radykalnie się nie zmieni. Tylko co? Co musi się zdarzyć, żeby rodzic zrozumiał, że to jego zachowanie kształtuje istotę, którą sprowadził na świat.   Kiedyś czytałam biografię pewnego recydywisty, który opisywał, jak w dzieciństwie straszony był poprawczakiem, więzieniem… i do tych „instytucji” zgodnie z życzeniem rodzicieli, trafił już na starcie życia, a w więzieniach przebywał na tyle długo, że po wyjściu z nich przerażony rzeczywistością, której nie znał, prowokował jakiekolwiek kryminalne zdarzenie, żeby jak najszybciej powrócić za bezpieczne kraty.

Nic się nie skończy źle, nie wolno ci tak mówić – usłyszał dzisiaj mój syn ode mnie. Cokolwiek o mnie teraz sobie myślisz: matka „odleciała”, fantazjuje…….., jest  dla mnie bez znaczenia.  Chcę, abyś usłyszał i zapamiętał co do ciebie teraz mówię: KAŻDE TWOJE SŁOWO WYPOWIEDZIANE DO TWOJEGO DZIECKA MA MOC SPRAWCZĄ, więc uważaj, co mówisz, to bardzo ważne, bo to , CO MÓWISZ MA WPŁYW NA TO, JAKIE BĘDZIE ŻYCIE TWOJEGO DZIECKA. Żadne słowo wypowiedziane przez ciebie  do dziecka nie idzie na wiatr, tak to już urządziła natura i Bóg, że w stronę życia, które stworzyliśmy musi iść MIŁOŚĆ, po to by ono tę miłość przekazało w kolejne życie. . Mów do syna, że ma mieć dobrze, obficie, że ma być szczęśliwy, a spełni się twoja wola.

Ode mnie tez żądaj – pytaj: – Jak mam mieć? Jeśli nie spodobają ci się moje słowa, to mi je oddaj i poproś –  zażądaj tych właściwych.