Wszystko się zmienia.

Jeszcze wczoraj był piękny,  letni dzień. Robiłam zdjęcia owadom które „buszowały” po moim czystym od wszelkiej chemii ogrodzie. Przypomniałam sobie przy okazji, ŻE JUŻ CZAS BUDOWAĆ DOMKI NA ZIMĘ DLA tych maleńkich, pracowitych istot podtrzymujących życie na Ziemi.

Kret też tylko i wyłącznie współpracuje Pogadam z nim czasami, postukam. Kopał prawie od początku lata w grządce, spulchniał, ale korzeni nie uszkodził.

Kiedy posadzona wiosną borówka amerykańska zaczęła chorować, wyrzuciłam zakupiony(za radą ogrodnika) chemiczny specyfik i z myślą o owadach potraktowałam grzyba czosnkiem – POSKUTKOWAŁO.

Wieczór także był przepiękny, wybrałam się z wnukiem na przejażdżkę rowerami.

Nic nie zapowiadało zapowiadanego zagrożenia, a jednak… .  Chwilę po zaśnięciu obudziły mnie jakiś hałas i intensywne migoczące światło, przenikające z za zasłon. Kiedy odsłoniłam jedną z grubych kotar, przeraziłam się. Nigdy nie bałam się burzy, ale to co działo się za oknem nie było typową burzą z piorunami. Niczego takiego wcześniej nigdy nie widziałam. To był  jeden nieustanny, niezbyt intensywny grzmot,  z bez przerwy migającą łuną światła. Towarzyszył temu świst i pisk wiatru z ogromną ulewą, chwilami niemal prostopadle walącą w szyby drzwi ogrodowych. Miałam wrażenie, że świat się kończy i nie myliłam się niestety,  bo tej nocy świat się skończył dla śmiertelnych ofiar tej nawałnicy.

Skończył się dla tych biednych dzieci, przywalonych drzewami, które wybrały się tylko na wakacje. Każdego dnia i w każdej chwili,  może się skończyć i dla nas, bo dookoła WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA. Natura zdaje się krzyczeć, że już ma dość. Dość nadmiernej eksploatacji, niekończącej się dewastacji, przeciążenia  przeludnieniem,  spowodowanym  skrajnym ubóstwem i „polityką religii”. Serce natury ma dość powodującego dysharmonię w jej wnętrzu,  tak bolesnego dla Niej,  nie kończącego się, a rosnącego w siłę,  niewyobrażalnego cierpienia zwierząt, więc jej SERCE przyspieszyło, jak przyspiesza serce każdej matki,  kiedy buntuje się przeciw krzywdzie wyrządzanej jej dzieciom. Zapewne jeszcze tylko ostrzega,  skoro dla nas pozostałych wstał jeszcze jeden dzień, jeszcze raz zobaczyliśmy słońce, ale pora już siebie zapytać – NA JAK DŁUGO STARCZY JEJ CIERPLIWOŚCI?  Jak długo zdzierży ból zadawany jej przez istotę,  zwaną dumnie – człowiekiem, którego obdarzyła potężnym umysłem zaiste nie po to.  by ten niszczył ją samą –  swoją matkę i inne jej dzieci, naszych braci mniejszych. Od kiedy zostałam weganką wiem na pewno, że UMYSŁ dostałam po to, by wspierać Matkę Naturę, od, której jestem całkowicie zależna.