Człowieku obudź się.

 

„Poniosło” mnie  wczoraj z wege – prowiantem w gości do Mülheim an der Ruhr . Jak co miesiąc miałam tam ze znajomymi coś w rodzaju „wegańskiego party”. Po południu spacerowaliśmy po pobliskim lesie i trafiliśmy do zagrody dzików. Kiedy dowiedziałam się po co one tam są – przysiadłam, bo sparaliżował mnie ból, a z oczu popłynęły łzy. Los TYCH BIEDNYCH, NIEWINNYCH ISTOT niestety jest przesądzony,  bo jedne już są „zarezerwowane”,  inne czekają na zamówienie. Zarówno te małe, jeszcze dzieci, jak i te średnie, duże, w zależności od  tego, o zgrozo – jakie kto woli,  wkrótce trafią na „ludzki”  rożen. 

Ten skazany na śmierć dziczek wtula się w zimną kratę, bo tak bardzo chce być dotykany, głaskany. 

To jeszcze dziecko, potrzebuje czułości miłości, a musi oddać życie  z powodu ludzkiego,  upiornego apetytu. Nie mogąc powstrzymać chlipania,  głaskałam go dotykałam, czułam pod ręką jego ciało i jego duszę. Duszę,  wspólną z moją – odnalezioną od kiedy jestem weganką, od kiedy każdego dnia bardzo się staram, by ICH nie krzywdzić. . Jest dla mnie bez znaczenia, jak to ktokolwiek odbierze. Mówię to z pełną świadomością. Zwierzęta mają duszę, dzielą ją z nami i my dzielimy ją z NIMI. Zabijając i zjadając zwierzę człowiek zadaje gwałt swojej duszy.

To zdjęcie zrobiono z mojej  starej komórki. Ciekawe, że mimo niekorzystnych dla tego aparatu warunków, kiedy zwykle zdjęcie nie wychodzi – pełnego zachmurzenia, głębokiego cienia drzew, efekt na zdjęciu jest,  jakby robione było w słońcu, ale słońca nie było, a jasne światło, to BLASK CZYSTEJ DUSZY SKAZAŃCA.