Robię taki gulasz z produktu, który w Polsce nazywany jest kotletami sojowymi w wersji suchej, natomiast kiedy przebywam w Niemczech kupuję go, jako sznycel w drobniejszej postaci, lub w większych kawałkach, jako tak zwane medaliony. Niestety, jak wiele produktów i ten kupowany w Niemczech jest lepszej jakości. To niestety nie żaden mit, ale prawda, że nie tylko firmy niemieckie z jakiegoś powodu uznają, że dla Polaków można produkować w gorszej jakości, chociaż w tej samej cenie, albo jeszcze gorzej, np. wytwarzać bardziej rozwodnione mleka roślinne w cenie wyższej niż produkowane w tej samej oprawie graficznej dla Niemców.
Ten produkt zakupiony w Niemczech, po przygotowaniu ma lepszą konsystencję, nie rozpada się. Ma podobne, a właściwie takie same włókna, jak mięso, dlatego mięsożercy dają się oszukać, w potrawach „rozpoznając” go, jako mięso i bywają zdziwieni, że jest inaczej .
Sznycle te ugotowałam w wodzie z dodatkiem tłuszczu, suszonych warzyw (lub kostka rosołowa warzywna). Na patelni udusiłam pokrojone: cebule, czosnek, marchew, czerwoną paprykę, por. Kiedy zmiękły przesmażyłam je z ugotowanymi sznyclami (kotletami sojowymi w wersji dostępnej w Polsce), oraz w tej wersji gulaszu z pokrojonymi ogórkami kiszonymi i przecierem pomidorowym. Na końcu dolałam do całości wody tworząc po zagotowaniu, doprawieniu pieprzem i suszonymi warzywami sos. Taki gulasz dobrze jest przygotować od 1 – 2, do kilku godzin wcześniej, by wszystkie składniki nabrały lepszego smaku.
Porwane liście sałat i smacznej, zdrowej nasturcji polałam sosem majonezowym zrobionym z małej części przygotowanego puree ziemniaczanego. Zmiksowałam je blenderem ze śmietana sojową, kefirem roślinnym, musztardą i lekko dosłodziłam. Im więcej ziemniaków, tym gęstszy majonez.
To co jeszcze niestety zauważyłam, że sami Polacy dla Polaków też produkują w nie najlepszej jakości. Mam na myśli warzywa i owoce . Zwykle przesadzona ilość chemii w nich zawarta powoduje, że są one bez koloru, niesmaczne i niezdrowe. Niestety schematyczni z natury Niemcy bardziej trzymają się norm w tej kwestii i ich warzywa, owoce….. są po prostu smaczniejsze. Nasi zachodni sąsiedzi coraz więcej środków wkładają w ekologiczną produkcję roślinną, jednocześnie coraz wyżej opodatkowując tę zwierzęcą. Możemy ich w tym naśladować, albo jeszcze lepiej, pójść o wiele dalej w tym kierunku, z korzyścią dla naszego zdrowia, zwierząt, gospodarki…., z korzyścią dla kraju.
Niemiecka truskawka nigdy mnie nie rozczarowała, nawet ta zakupiona w supermarkecie.