Czy weganie nienawidzą ludzi?

„Weganie,  co niby nie żrą zwłok,  a zieją nienawiścią do braci ludzkich są tak samo zdegradowani,  jak ci co bez serca znęcają się nad zwierzętami”, „O ile wegan, którzy sobie wymyślili dietę roślinną dla zdrowia i zrobili z tego religię, jeszcze mogę zrozumieć, o tyle tych, którzy walczą o prawa zwierząt i w weganizmie widzą drogę do wyeliminowania cierpienia wszystkich istot, zachęcam: przemyślcie swoje teksty….”, ” …nikt tak nie nienawidzi wegan, jak inni weganie z tą lepszą definicją stylu życia…”, „…wegańska asceza, to jedyna droga….”, „…..jeśli jesz gluten, to jesteś idiotą, a nikt nie chce, żeby idioci byli weganami„. „wiele tekstów  pochodzących od wege – oszołomów brzmi tak samo, są jak przerysowane….„,  „grupa, sekta, ……. z postulatami, pretensjami, …. tylko oddala się od normalnej części społeczeństwa.”

Od podobnych wpisów krytykujących i  ośmieszających wegan „roi ” się w internecie. Ponieważ jestem weganką na diecie bezglutenowej, więc wszystko powyżej jest niby o mnie, ale tylko niby, bo to wyłącznie „punkt widzenia,  z innego punktu siedzenia”. Nie do końca o mnie, bo to że myślę podobnie, jak inni weganie, kwalifikuje mnie do  jakiejś,  mimo wszystko zróżnicowanej grupy, ale nie sekty, bo ta wymagałaby pewnej organizacji, bezwarunkowego poddania się jakiemuś Guru , a ja jestem z gruntu wolnomyślicielką. To prawda, myślę podobnie, jak inni weganie, ale to nie kwestia „przerysowywania„, a bycia po tej samej stronie –  w tym samym wymiarze. Kiedy chwytam za książki wegetarianina Lwa Tołstoja, znajduję w niej swoje myśli, albo też  podobieństwo w sposobie myślenia. W powieści „Zmartwychwstanie” pisarz ten zwraca miedzy innymi uwagę na „dziwny” sposób  budowania zdań, który wiele mówi o tym „normalnym”myśleniu ludzkim np. „raki lubią być gotowane żywcem”. Nie znamy nikogo, kto lubi być gotowany żywcem, więc dlaczego raki miałyby to lubić, to człowiek lubi je gotować żywcem i być może dla „usprawiedliwienia, czy też zamglenia” swego okrucieństwa odwraca kota ogonem nawet w formułowaniu  zdań.

Glutenu nie jem, bo zbieg pewnych medycznych wypadków  wykazał iż akurat gluten mi nie służy, a wręcz mocno szkodzi.  Podobno nie służy jeszcze 30% populacji ludzkiej, ale według przeprowadzonych przez amerykanów badań,  reszta zarówno tych mądrych, jak i uważanych zwykle,  bez krzty obiektywizmu za „idiotów”,  w żadnym razie nie musi się wyrzekać  – chleba naszego powszedniego.

 Chociaż weganizm w pewnym sensie stał się dla mnie religią, w której konsekwentnie przestrzegam głównie jednego przykazania – nie zabijaj, to  do ascezy mi daleko, bo pozwalam sobie na obżarstwo, co prawda wyłącznie w w opcji roślinnej, ale nierzadko bywa, że sobie pofolguję,  nie zwracając uwagi na to, czy to zdrowe, czy bez konserwantów,  smażone, albo  nie….. Poza tym, czego bezwzględnie staram się unikać, czyli krzywdzenia i wykorzystywania zwierząt, w kwestii jedzenia i innych zachowań jestem dość elastyczna.

„…do wyeliminowania cierpienia….. istot…” dążę na tyle, na ile jest to możliwe i w moim zasięgu, czyli głównie na poziomie mojego życia i własnego działania.

Bywa, że  ludzie mnie irytują, złoszczą……, bo trudno mi oderwać myśli od tego, co nieustannie robią zwierzętom, ale nie zieję nienawiścią do braci ludzkich. Mogę życzyć niestrawności po schabowym, wiecznej wysypki, gigantycznych wzdęć…….., ale  nie życzę wyginięcia gatunkowi ludzkiemu. Nie nienawidzę jedzących mięso, bo musiałabym nienawidzić i oddalać się” od własnych dzieci, które wychowałam na mięsożerców, bo przecież nie zawsze byłam weganką. Nie życzę ludziom źle, ale czasami próbuję sobie wyobrazić Boga,  patrzącego z góry na tych wszystkich ludzi, na całą masę goniących za tym, by mieć jak najwięcej, kosztem innych, czyjegoś cierpienia i myślę, czy On widzi w tym wszystkim sens.  Czy nagle  nie zechce zakończyć tego niewyobrażalnego,  nieustającego cierpienia, które powoduje człowiek?  Skoro wyginęły dinozaury……

Wskazywanie zła, jakim niewątpliwie jest zabijanie zwierząt w jakimkolwiek celu nie jest jednoznaczne z nienawiścią. Jestem, jak ten trzeźwy alkoholik, który dobrze pamięta stan wiecznego upojenia,  krzywdy wyrządzane zarówno sobie, innym i próbuje wyciągnąć z nałogu tę   „normalną część społeczeństwa”.