Ta słodkość do niedzielnej kawy jest moją dzisiejszą czystą 15 – minutową improwizacją.
Spód stanowi amarantus ekspandowany – popping ( zawsze staram się go mieć w domu), doskonałe źródło wysokowartościowego dobrze przyswajalnego białka roślinnego, który dobrze komponuje się z gorzką czekoladą.
Rozdrobniłam więc przy pomocy blendera gorzką czekoladę ( od której trochę odsypałam, dla ozdobienia wierzchu ciasta), kilka orzechów włoskich, dodałam dwie łyżki lekko roztopionego oleju kokosowego ( ten w postaci nierafinowanej także zawsze posiadam, zarówno w celach kosmetycznych, jak i kulinarnych) i dla lepszego sklejenia całości dodałam dwie łyżki rozpuszczonego, w niewielkiej ilości przegotowanej wody, żelującego ( wegańskiego) cukru trzcinowego. Można to spoiwo zastąpić cukrem rozpuszczonym w kleiku lnianym, lub zmiksowaną figą, jeśli taką akurat posiadamy. Wymieszałam wszystko z ok. 1/2 litra amarantusa i wykleiłam powstałym ciastem spód tortownicy.
Krem zrobiłam ze zmiksowanych w dużym kielichu blendera, lub garnku: puszki schłodzonego mleka kokosowego ( 90%), 1/2 litra – jogurtu sojowego z raczej „jasnymi” owocami ( gruszka i jabłko – tym razem ), miałam też akurat miękkie mango więc dodałam kawałek i zagotowane, później lekko schłodzone – 200 ml. mleka sojowego waniliowego z 4 łyżeczkami żelatyny agar agar. Miks wylałam na ciasto i posypałam odłożoną wcześniej w tym celu czekoladą.