Smak życia. Ktoś zarzucił mi dozę pretensjonalności w ocenie rzeczywistości, że piszę z pozycji – „wiem lepiej”. Co do wielu rzeczy nie mam pewności, ale wiem na pewno, że nie chcę „w tym” uczestniczyć, nie chcę w tym piekle – nie tylko dla zwierząt –„chodzić z widłami” [ Zwierzęta nie ryzykują pójściem do piekła, one w nim są -Victor Hugo]. Ktoś w telewizji reklamuje środki ułatwiające trawienie, bo bez „gór mięs i ciast” życie straciłoby smak. Miałabym brać leki po to by „trawić smak życia”? Później jeszcze brać antydepresanty, bo ciągły lęk przed utratą tegoż „smaku życia” nie działa najlepiej na moją psychikę? Po kilku latach odrzucenia „smaku życia” jeszcze i to wiem na pewno – że można inaczej.