Jeśli zakpię, pośmieję się z tego wpisu, mimo iż nie kojarzę zacytowanych słów św. Pawła, to „obrażę czyjeś uczucia religijne?
Podobnież zapewne „obrazą uczuć religijnych”będzie, jeśli „nie wierzę w wiarę”, która zakłada, że Bóg jest „czymś więcej”(i niech każdy się domyśla), że nie kwestia jedzenia jest w wierze istotna, a przy tym świętuje „boże święta” głównie zapychając się uświęconą święconką z czyichś ciał.
To podobno weganie niepotrzebnie mieszają Boga do swych idei, „bredząc” coś o Chrystusie, żywym pokarmie z Esseńskiej Ewangelii Pokoju, której „nikt nie widział”…, a przecież wystarczy zwykły świński salceson, by wypędzić demony od niejedzenia mięsa z wegetarian. Tak przynajmniej twierdzi 'znany”( mnie nie za bardzo, trafiłam przypadkiem) polski ksiądz – egzorcysta Michał Olszewski.
W swej książce „Być, jak Hiob” myślę, że nie bez powodu, jak to zwykle bywa u tak zwanych „normalnych”, nielewicowych, a z tak zwanego prawego prawa , łączy w jednej osobie, wegetariankę, satanistkę, wyznawczynię Hare Krishna, członkinię Amnesty International, Greenpeace i jej główne obciążenie, przyczynę wszystkiego zła, demony wegetarianizmu GENIALNIE wypędza przy pomocy salcesonu: „Pod rozkazami Matki Najświętszej macie jeść ten salceson”.
Można jeść mięso i być dobrym człowiekiem twierdzi większość, bo tak zwana większość uważa siebie za dobrych ludzi. Ja sobie myślę, że człowiek nie jest ani dobry, ani zły, ZŁE, LUB DOBRE SĄ JEGO WYBORY. Odbieranie wolności, życia… innej istocie JEST ZŁEM, bez względu na to, co o tym mówi…, albo i nie mówi – MILCZY – ta, czy tamta religia.