Czy to jest łatwe? Nagle, radykalnie zmienić dietę. Porzucić mięso, jaja, mleko, sery……, produkty od których jesteśmy uzależnieni. UZALEŻNIENIE – to właściwe słowo określające „związek” konsumenta z artykułami pochodzenia zwierzęcego, który jest podobny, a pod wieloma względami taki sam, jak ten – alkoholika z alkoholem. Biorąc pod uwagę to co się dzieje w rzeźniach, hodowlach, transportach…… i to czym tak naprawdę jest mięso, mleko, ……., można bez ogródek, jednoznacznie stwierdzić, że UZALEŻNIENIE od produktów zwierzęcych jest CHOROBĄ, JEST JEDNĄ Z CIĘŻKICH , JEŚLI NIE NAJCIĘŻSZĄ CHOROBĄ DZISIEJSZEJ CYWILIZACJI. Przemysł mięsny, przy swych potężnych możliwościach, nie odpuści, wynajduje i będzie wynajdywał coraz to nowe sposoby, aby utrzymać człowieka w nieustannym upojeniu.
Kiedyś dawno uczęszczałam na terapię dla osób współuzależnionych, czyli będących w częstym i bliskim kontakcie z ludźmi uzależnionymi od alkoholu, stąd dość sporo wiem o uzależnieniach, chociaż sama nie tylko we własnej ocenie jestem od uzależnień wolna, bo weganką zostałam właściwie z dnia na dzień, z papierosami, które popalałam, jako młoda dziewczyna rozstałam się bez żalu, wino , którego lampkę wieczorem, dość długo stosowałam jako lek na rozładowanie napięcia, też odrzuciłam niemal natychmiast, bo już wiedziałam, ze przedłużanie regularnego, tego rodzaju „uspokajania się”, może prowadzić do nałogu. Jestem też zapewne w ocenie niektórych nudna, bo żadna gra mnie nie „kręci” i tu odpada też hazard.
Nie można się oszukiwać, przejście na weganizm dla większości nie jest łatwe. Oczywiście sporo ludzi głównie z powodów etycznych, pod wpływem jakiegoś impulsu, drastycznego zdarzenia z udziałem zwierząt, potrafiło to zrobić od razu, podobnie jak, niestety, niewielka procentowo liczba alkoholików definitywnie rzuciła alkohol, kiedy to, w swojej ocenie dotknęli, każdy z nich innego dna.
Od wielu ludzi w Niemczech słyszałam, że bardzo kochają zwierzęta, że bardzo by chcieli…………., próbowali przez jakiś czas wegetarianizmu…., ale co tu ciągle gotować?…….Zawsze ten ser?……….itd. Jakiś syn rzeźnika w Polsce nie jadł mięsa przez dość długi czas, po czym usprawiedliwiając to pogorszeniem stanu zdrowia, wrócił do ryb i piersi z kurczaka.
Myślę, że w kwestii pozbycia się uzależnienia od mięsa…..itd., należy w trudnych przypadkach stosować technikę podobną, jak w alkoholizmie. Nie zakładać z góry, że już nigdy nie zjem mięsa, mleka, jaj…….., bo taka obietnica może nas przerosnąć . Nie zjem ich dzisiaj. Dzisiaj – o jutrze nie myślę. „Jutro” MYŚLĘ TAK SAMO – DZISIAJ NIE ZJEM…. i tak najdłużej, jak się tylko da. Tak zwany „nawrót” – przerwanie abstynencji, w przypadku alkoholizmu, niweczy dotychczasowe starania, natomiast zjedzenie kawałka mięsa możemy sobie wybaczyć i dalej stosować tę samą technikę, trzymając się w miarę możliwości, z daleka od tak zwanych wyzwalaczy, czyli wszystkiego od czego chcemy się uwolnić i co się z tym kojarzy, A ZAJĄĆ SIĘ NA SERIO POSZUKIWANIEM ALTERNATYWNYCH, SMACZNYCH ROZWIĄZAŃ, Z WYŁĄCZNYM „UDZIAŁEM” ROŚLIN. Może tym razem uda się na dłużej obejść bez produktów, które powstają z cierpienia i bólu innych istot. Nic nie zaszkodzi próbować do skutku.
Alkoholikowi w trzeźwieniu, najciężej jest po dwóch, trzech miesiącach, jeśli je przetrwa i wytrzyma rok wszystko staje się łatwiejsze, musi tylko absolutnie nie spożywać nawet najmniejszej ilości alkoholu i wszystkiego co go zawiera, cukierków ciast, leków ……….., by cały jego ogromny wysiłek, nie legł w gruzach, ale samo „towarzystwo” alkoholu i pijących już mu nie powinno przeszkadzać. Podobnie jest z weganizmem, przynajmniej u mnie tak było, im dalej, tym mniej myślałam o kotlecie. Trzeźwy alkoholik, aby nie wrócić do tego, co było, nigdy nie powinien zapomnieć krzywd, jakie SOBIE i innym wyrządzał pijąc, więc u weganina, byłego wszystkożercy mechanizm uzależnienia działa całkiem podobnie.
Czy jestem zdrowsza, jako weganka, zdecydowanie tak, wiąże się to prawdopodobnie z mniejszym zakwaszeniem organizmu, chociaż stres i czasami bezsenność nie są mi obce. Jestem fizycznie zdrowsza, bo moja dieta jest w tej chwili bardziej zróżnicowana i myślę, że zbliżony efekt można też osiągnąć zróżnicowaną, tak zwaną dietą „tradycyjną”. Czy lepiej wyglądam? Raczej tak samo. Czy jestem szczęśliwsza? Nie, bo nie mogę, a raczej, bardzo rzadko mogę oderwać myśli od wszechobecnego cierpienia zwierząt.
Więc dlaczego to robię? Dlaczego podejmuję ten wysiłek, mimo, że nie jest łatwo? Nie jest łatwo, bo cały właściwie rynek uzależniony jest od zabijania zwierząt. Nie jest łatwo, bo poza domem, ciągle jeszcze, nie wszędzie i nie zawsze można zjeść coś wegańskiego i dodatkowo bez glutenu . Nie jest łatwo, bo ciągle jeszcze jestem, dla jednych mniej, dla drugich więcej, niestety dla nielicznych tylko wcale, ta inna, ta, która „odstaje” od reszty „normalnego” świata, kosmitka…….. . Nie jest łatwo, ale „nikt nie mówił, że będzie”.
Jestem weganką i byłabym nią zdecydowanie również, gdyby było jeszcze trudniej. Lubię wyzwania, nie boję się ich. Nie chcę też – nie wiedzieć, co się dzieje w rzeźniach, laboratoriach……. Nie chcę, jak ten alkoholik trwać w stanie spłycenia uczuć i empatii. NIE CHCĘ BYĆ CZĘŚCIĄ, ANI WIĘŹNIEM PIJANEGO ŚWIATA.